Zażyłem dopiero jedno pudełeczko - a co to jest, żeby napisać pełną recenzję. Będzie więc dość krótko.
Zacznijmy jak orkiestra w "Misiu" grająca melodię do "Hej, młody junaku!" - od gis! Ta tabaka to oszustwo.
Właściwie to nie ma się czego wstydzić, jest to produkt ze stajni "Bernarda", a więc - przynajmniej teoretycznie - pełna nobilitacja dla kupującego. Pierwsze zażycie musi robić piorunujące wrażenie, i to nie tylko na tabaczniku, który wcześniej nie miał kontaktu z twórcami "Gekacheltera". Orzeźwiający owocowy aromat schmalzlerowski oparty na solidnej - wędzonej - tytoniowej podstawie. Czy można chcieć czegoś więcej?
Po jakimś czasie nachodzą jednak zażywającego (tutaj: mnie) wyrzuty sumienia. Dlatego, że zażywając "Zwiefachera" stoi się w rozkroku. Jedną nogą jest się w "słitaśnej" krainie "Poeschla" gdzie hulaj duszo, piekła nie ma, a drugą w surowym, jak niemieckie poczucie humoru, i wesołym jak wąsy Nietzschego, państwie "Bernarda". I tu jest właśnie to wspomniane oszustwo - tabaka ta, oszukuje nas, że możemy zlikwidować granicę między obiema krainami: zrobić sobie takie tabaczne Schengen. Jak się jednak zaraz okaże, oszustwo to jest całkiem pożyteczne.
Wbrew oczekiwaniom producenta - w rozkroku, a zaraz po nim następującym szpagacie nie można wytrwać długo. Dlatego właśnie, prędzej czy później, musi nastąpić wybór jednej z krain. Ja na przykład skierowałem się ku "Klostermischungowi", którego zażywam - choć ze łzami w oczach - z przyjemnością.
Na koniec należy tu również wspomnieć o pewnej niepokojącej cesze, którą być może uważny czytelnik, sam już dostrzegł. Mianowicie, "Zwiefacher" może sugerować, że wyroby "Bernarda" są lekkie, łatwe i przyjemne. Dlatego nieśmiało sugeruje wszystkim chcącym zacząć przygodę z "Bernardami", żeby zanim sięgną po takie produkty jak "Zwiefacher", "Jubiliamus" czy "Polar Prise", spróbowali najpierw - na przykład - "Brasil Doppelt-Fermentiert". Wiem, to jest trudne, ale potem jest już, jak to się mówi, z górki.
I jeszcze jedna łyżka dziegciu - dlaczego bernardowscy spece od marketingu zmienili tabakierkę - nie wiem. Ta zielona to przyjemna dla oka harmonijna prostota. Nowa wersja, przez swój realizm, straciła na charakterze, a rysunek tanecznych pląsów bardziej pasuje do bikiniarskiego krawata niż do tak solidnej firmy.
Na wszelki wypadek:
Niech niektórych nie zdziwi, że oceniłem tę tabakę (obecnego króla rankingu) na 3. Po 1: 3 to u mnie dość wysoka ocena. Po 2: wolę na tronie "Zwiefachera" od "Radforda" czy też "Magneta".
Styczeń 11, 2012
Styczeń 26, 2012