Moja przygoda z tabaką właściwie dopiero się zaczyna. Ponieważ jest to pierwszy mój post na forum, chciałbym grzecznie powiedzieć "dzień dobry" i uścisnąć dłonie szanownym wdychaczom.
Napisałem "właściwie", bo dawno temu (pewnie z 10 lat albo i więcej) dostałem od kolegi Lowen Prise. Byłem już wtedy dużym chłopcem i nie musiałem się chować przed mamą, ale nie czułem szczególnej potrzeby częstego wciągania tytoniu nosem, wolałem dymne inhalacje, co mi zresztą zostało do dziś. Co jakiś czas wąchnąłem i tyle, więc trudno mówić o przygodzie, raczej o pierwszym kontakcie. Potem nawet zapomniałem, że mam w domu tabakę (wczoraj ją wyrzuciłem, bo pachniała dokładnie niczym) i tylko od czasu do czasu przypominałem sobie, że trzeba by kupić jakąś fajną tytoniową tabakę. W sensie że nie malinka, bananek, lecz coś, co ma zapach tytoniu.
W piątek na spotkaniu fajkowym zostałem obdarowany mocno mentolowym SOW SM. Fajny, orzeźwiający. Kiedy tylko przypomniałem sobie, jak miło jest potabaczyć, postanowiłem bez zwłoki wejść w posiadanie jakiegoś porządnego towaru. Poczytałem recenzje, wpadłem w zachwyt nad ich wysoką wartością merytoryczną i stylistyczną, i postanowiłem zacząć od zaznajomienia się z produkcjami braci Bernardów. O ja cie...
Nie wiem, czy to początek nowej, świetlanej drogi w moim życiu, pasji, czy może tylko wąziutkiej (przepraszam za wyrażenie) ścieżki. Może, jak poprzednio, będę niuchał co kilka miesięcy albo i lat. Jedno mogę jednak powiedzieć na pewno: Brasil Dooppelt jest genialny. Nie mogę się nim nacieszyć i co kilkadziesiąt minut sięgam do kieszeni żeby jeszcze raz poczuć ten wspaniały, czekoladowo-tytoniowy aromat. Amostrinha też jest niekiepska, bo mimo mentolizacji wyraźnie czuć tytoniowe smaczki.
Jednego tylko nie mogę pojąć. Kto wymyśla takie nazwy, że jak się idzie do sklepu, to trzeba zapisywać je na kartce i dukać jak student z Mozambiku pytający o drogę na dworzec. Ale ja nie o tym. Jak by nie było, pozdrawiam i dziękuję za uwagę.