Jak mawiała moja nauczycielka od j. polskiego, trzeba zaczynać nie od kolan przez ręce do kostek, tylko od czubka głowy do stóp, tak więc po kolei:
Tabakiera, w tym przypadku miłe dla oka granatowe pudełeczko ze złotym napisem, posiadające bardzo dobry dozowniczek w kształcie trójkąta. Wyciągając takie cudeńko z kieszeni od razu stajesz się obiektem zaciekawienia, a wszyscy nie mogą się doczekać aż spróbują tego co jest w środku tej jakby to powiedzieć, eleganckiej tabakiery, a jest tego aż 10g !
Wnętrze nie jest aż tak zachwycające jak mogłoby to sugerować opakowanie, dostajemy tu ciemnobrązową, całkiem wilgotną tabaczkę o uśrednionym zmieleniu, czyli standard u Poeschla. Teraz czas na aromat, czyli połączenie mentolu z . . . właśnie, co to jest? I to jest właśnie największa zaleta tej tabaki, mianowicie za każdym zażyciem można doszukać się czego innego, ja miałem okazję poczuć tajemnicze zioła, czekoladę czy też delikatne owoce, a spotkałem się z opinią , że czuć w niej mandarynki a nawet banany! Co prawda niektórzy może i na siłę doszukują się udziwnień, lecz jednego tej tabace zarzucić nie można, jest wyjątkowa.
Sumując, tabaka godna polecenia, o ile nie skąpisz wydać na nią około 15 zł, całkiem smaczna lecz nie powalająca, w ładniusim opakowaniu i za dość wygórowaną cenę.