Witam wszystkich.
Do zakupu (po latach) tej jakże popularnej tabaki zmusiła mnie właściwie sytuacja. Zbyt późno zorientowałem się, że nie zabrałem żadnej innej ze sobą, a droga powrotna nie wchodziła już w grę. Postanowiłem więc, że zakupię coś po drodze. Okazało się, że w malutkim kiosku nie ma nic innego niż przedmiotowy Gawcio.
- W sumie.. Czemu nie – pomyślałem.
Nie pamiętałem kiedy ostatnio próbowałem tej tabaki. Minęło już chyba kilka lat, ze trzy, może cztery?. Pamięć jednak podpowiadała mi, że nie była ona najgorsza. No.. i nie miałem za bardzo innego wyboru.
O tabakierce napisano już tutaj właściwie wszystko. Czarne, 10-cio gramowe pudełeczko udekorowane trzema gwiazdkami i napisem, który wydawał mi się jakiś inny niż poprzednio. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale z tego co kojarzę to wcześniej gotyckimi literami wymalowane na niej było „Gawith Apricot Snuff”, a obecnie jest „Gawith Original Snuff”?. W każdym razie w mojej opinii całkiem gustowne opakowanie.
Średnio zmielony, dość ciemny i wilgotny tytoń. Taki typowo Poschl’owski bym powiedział. Z racji tych właśnie cech tabaka lubi zbijać się w grudki, ale nie jest to jakiś ogromny problem. Po usypaniu kopczyka w anatomicznej tabakierce można wyczuć aromat mentolu i jakiś słodki bliżej niezidentyfikowany aromat, ale przyjemny.
Po zażyciu do moich nozdrzy wdarł się dobrze mi znany z innych produktów Poschla mentol, tabaka nie wydaje mi się jakoś specjalnie mocna pod względem nikotyny. Ale wystarczy. Dopiero po kilku chwilach mentol ustępuje temu specyficznemu aromatowi. Jest on słodki, a jednocześnie troszkę kwaskowaty. Teoretycznie ma to być morela, bardziej poszedłbym w kierunku suszu morelowego bądź jakichś landrynek morelowych. Osobiście słabo czuję w tej tabace aromat tytoniu. Aromat mentolu i „moreli” jednak utrzymuje się dość długo w nosie.
Podsumowując. W sumie warto było wrócić do tej znanej tabaki, aby przypomnieć sobie dawne czasy. Zakup pomimo, że wymuszony uważam za udany.
Pozdrawiam.