Südfrucht, tabaka, którą dostałem od M_O_Ka na VII Mistrzostwach Polski w Zażywaniu Tabaki, za co serdecznie mu dziękuje.
Doppelaroma Südfrucht, moi mili to tabaka typu schmalzler, przez Niemca Pöschla wykonana. Uświadczyć jej można w wielu opakowaniach, to jest w saszetach po 25, 50 i 100 gram pakowanych. Saszety owe, choć ze zwykłego papieru wykonane, szczelnymi się zdają, a i w praktyce tabaki zażywania, przeszkadzać nie mają zwyczaju. Do sedna, mówicie moi mili? Dobrze, zatem ad meritum zdążam. Kiedym wysypał tego proszku tak ze szczypty dwie na moją prawicę, zdziwiłem się srodze. Czarne to to, jakoby ziemia z torfowiska, a mokre, jakoby kto tamoć oleju przydał. Oj, zupełnie nie przypominała ta tabaka proszku kaszubskiego, który zgoła odmiennym bywa. A zapach, moi mili, czego to te Niemce tamoć nie nakładli. Bananów, papajów, ananasów i innego, wszelakiej maści egzotycznego dobra. Ale, uważajcie, tego im było mało. Tedy Bawarczyki dorzucili jeszcze czekolady, co by im łacniej w nosach pachniało. Oj, zaiste przednia to mieszanka, moi mili, a i tytuń, co brazylijskiej jest prowiniencji, do owych wniosków się przyczynia. A jakie to to w nosie ciepło czyni, jaką błogością obdarza, tego moi mili, słowy opisać nie można. Jedna jeno szczypta starcza, by woń ową w nosie mieć przez pacierzy dziesięć albo i więcej. Oj, powiadam Wam, moi mili, rarytas to wielki, i równie wielka jest przyjemność jego spożywania. Zanieśmy tedy dziękczynienie Bogu, i prośmy Pana na niebiesiech, coby Niemca za takie proszki błogosławił.
Oto jeden ze Schmalzlerów, które są tak powszechnie dostępne. Poza jego siostrą, Doppelaromą to chyba najczęściej spotykana tabaka rodem z Brazylii. Wbrew pozorom typowego człowieka stycznego z tabaką, który widział w swoim życiu kilka plastikowych pudełek innych wytworów z Bawarii, nie jest aż tak niepraktyczne to papierowe opakowanie z jakimś dziwnym sreberkiem w środku. Aromat po zawinięciu w ogóle się nie ulatnia, nie ma żadnych różnic jeśli nie ma dostępu do powietrza. Dlatego przedstawiony na opakowaniu pan przykładający szczyptę do nosa jest taki szczęśliwy ;) Ponieważ właśnie poczuł piękno, zapach prawie doskonały...prawie. Podczas moich tabaczanych degustacji sprawdziłem już jakiego aromatu powinienem szukać w różnych pyłach. W Sudfruchcie spodziewałem się tego co nazwa sugeruje, południowych smakołyków rodem z tropików. I są, a jakże! Są ananasy, myślę, że i banany są wyczuwalne bardzo dokładnie. Ale coś mi nie pasuje. Po pierwszych próbach identyfikacji odkryłem, że jest coś co smakuje, owszem, ale jest tego chyba za dużo. To czekolada, taka prawdziwa od szwajcarskich mistrzów, nie od supermarketowych firm. Tylko, że w owocowej kompozycji czuje się ją tak, jakby chciała przewyższyć nad innymi. I to jest według mnie minus jedyny. A plusów multum, pozwolę sobie przytoczyć ich część. Doskonały tytoń, jakoś od razu powala na kolana, nie daje o sobie zapomnieć, bo mimo, że zażywałem ją na ten przykład 10 minut temu, czuję, jakby dopiero wchodziła w me nozdrza. I to kolejny właśnie plus, jej trwałość i zachodzenie nie tylko w śluzówkę, ale i w pamięć ;) Trzeci plus, to jej konsystencja. Otóż kolor jest jak w powiedzeniu "czarny jak tabaka". Może nie jest to czerń wyprana w słynnym perłowym płynie, ale czerń typowa dla reszty braci poeschlowskich Schmalzlerów. Zbite grudki mnie osobiście w tej tabace cieszą, świadczą zawsze o wilgotności, która mi pomaga przyswoić pył. Gdyby była sucha tabaka o tym samym aromacie, nie spojrzałbym nawet na nią. Ogólnie ten wyrób wykazuje u mnie tendencje do niekończącego się zażywania, dlatego też gości u mnie 100 gramowe opakowanie, fakt, opróżnione w 2/3, ale to chyba świadczy jeszcze bardziej o miłości do niej ;)
Schmalzler od Poschla. Od razu wiadomy wygląd i kolor. Konsystencja tej tabaki to mokre fusy od kawy lub torf. Bardzo mokra. Bardzo tłusta. Dużo parafiny. Pierwsza rzecz jaka mi się nasuwa to poseł Oleksy. Wielka masywna i błyszcząca. Niczym góra Syjon. Zapach na nadgarstku to jakiś syrop owocowy. Zapowiada słodycz. W nosie również jest słodko. Ale nie różowo, bo ta tabaka daje o sobie znać. Mocno uderza o śluzówkę. Ale i nie spływa. Wyczuwamy banany, czekoladę, cytrusy, ananas. Wszystko bardzo słodkie. Tabaka lubi szybko spływać. Mimo jej braku w nosie... zapach pozostaje nadal bardzo długo. Opakowanie to typowa saszetka. Po wysnuffaniu około 30-40 g nadal się nie nudzi i to daje dużo do myślenia. Zachęcam do zakupu 100 g opakowania. Warto.
Więc tak, mój drugi schmalzler.
Pierwszym była Doppelaroma.
Tabaki bardzo podobne, jednak w Sudfruchcie bardziej czuć owoce. Zaś w Doppelaromie czuć tytoń mocniej niż w Sudfruchcie (troszkę to pomieszane, ale do zrozumienia).
Tak jakby w Doppelaromie była nutka tradycji, a w Sudfruchcie nutka futuryzmu.
Aromat w Sudfruchcie: Czuć czekoladę i owoce (takie jakby wędzone), czuć lekko tytoń (słabiej niż w Doppelaromie) i słodycz.
Ogólnie bardzo smaczna, jednak schmalzlery trzeba zrozumieć, mi się to udało i daje jej takie średnie 5/5.
Wydaje się na tabakę grubo mieloną. Pewnie dlatego zatyka nos i leci do gardła, ale aromat ma przepyszny. Pierwszy snuff daje odczuć na pewno banany i czekoladę. Potem można się wczuć w inne przysmaki owocowe. Opakowanie nie jest takie złe, gdyż to saszetka, a nie torebka foliowa. Warto spróbować! Tyle towaru za taką cenę xD