Kendal Brown to tabaka wobec której powinno się mieć spore oczekiwania. Wyrób o tej nazwie znajduje się w ofercie sporej ilości firm trudniących się tworzeniem tabaki, np. Gawith Hoggarth, czy Wilson's of Sharrow.
Także Samuel Gawith ją sprzedaje (nawet w kilku "odmianach") - występuje tutaj niestety także pewien problem, jaki znam z tabak J&H Wilson. Firma sprzedaje ją w tabakierkach plastikowych, a także w próżniowo zamykanych puszkach i - niestety - to odbija się na smaku. Przypuszczam, że w odróżnieniu od Medicated No.99, gdzie wyparowujący mentol odsłania ciekawsze walory smakowe tabaka Kendal Brown tylko traci.
To, co może bezpowrotnie zniknąć z naszej plastikowej tabakierki to zapewne wilgoć i smak cytrusów, bądź bergamotki. Niestety, ale - jak w przypadku produktów J&H Wilson - nie posiadam tego większego, dwudziestopięciogramowego opakowania. W związku z taką sytuacją mogę tylko zadeklarować, że jeżeli kiedykolwiek będę miał z nią styczność zaktualizuję tą recenzję.
Nie ma co się jednak łamać, jeżeli mamy plastikową tabakierkę: jest to produkt nadal solidny, choć pewnie nie taki, jak Samuel Gawith chciałby nam oddać w nasze ręce. Być może to odbije się na ocenie...
Kendal Brown jest suchy! Ma barwę ciemnego brązu, prawie czarną. Wygląda to naprawdę ładnie i przyjemnie się go zażywa: mojego nosa nie drażni, nie zatyka. Mimo, że z pudełeczka sypie się ciurkiem, niczym piasek z piaskownicy to nie jest zmielony na pył... Przynajmniej nie całkowicie, bowiem zdarzają się grubsze ziarenka, a nawet maluteńkie grudki. Postrzegam tę tabakę jako jedną z naładniejszych, a widziałem ich dość sporo.
Po zażyciu... Kamfora i tytoń! Tylko. Niektórzy twierdzą, że ich egzemplarz (nawet plastikowy) umożliwia wyczucie cytrusów/bergamotki - mimo usilnych prób i czasu w moim tego smaku nie wyczułem. Mimo tego, że mógłbym mieć poczucie jakiejś straty jestem zadowolony z takiej kompozycji, a także... Zachęcony do zakupu SG ZIP (lecz już z puszki).
Dawka kamfory jest najsilniejsza z jaką do tej pory się spotkałem, ale nie postrzegałbym to jako jakiś szczególny wyczyn, ponieważ ten składnik nie występuje często.
Dzięki temu składnikowi można cieszyć się miłym rozgrzaniem i rozluźnieniem, choć może trochę zmęczyć nos. Towarzyszy temu przyjemna i dość charakterystyczna słodycz - kojarzy mi się ona z przeźroczystym kolorem niebieskim (?).
Najważniejszy składnik produktu: tytoń. Jest on charakterystyczny dla Samuela Gawitha. Ziemisty, palony i zdecydowany. Niektórzy określają go jako... "skarpetkowy" - coś w tym jest, ale to naprawdę zadowalający smak.
Cała kompozycja nie jest delikatna, ale nie jest też nachalna. Wszystko jest dobrze "ułożone", lecz kamfora wydaje się delikatnie dominować - jej działanie także dłużej się utrzymuje.
Dla miłośników Samuela Gawitha, szczególnie jego tytoniu pozycja obowiązkowa - potrafi rozluźnić i dać to, co w ich tabakach najlepsze.
PS Wcalę nie potrzebuję i nie chcę cytrusów, bergamotki, ani tym podobnych w tej tabace!