Tucky Hot


Informacje o tabace
Parametry tabaki
Recenzje użytkowników
Nalepka to czy skóra?
Podejmując się tego opisu staję przed próbą opisania może nie legendy, ale tabaki niegdyś bardzo znanej, znanej ze znakomitego smaku, z malutkiej tabakierki, z tego że jest znana, a przede wszystkim z tego, że była trudno dostępna. Kupiłem ją w zasadzie w ostatnim momencie jej dostępności, bodajże razem z Pariserem i Jaxons Coffee Creme, w zasadzie zakup ten był podyktowany nie ciekawością aromatu, a chęcia posiadania białego kruka.
Nie miałem wszak wielkich nadziei co do aromatu, ale i tak zostałem brutalnie rozczarowany. Tucky to w zasadzie słodziutki anyź z leciutką nutką mentolu. Tyle i tylko tyle. Zapach Tucky to jeden z aromatów obecnych w Westfalen Prise czy Edel Prise, anyż trochę inny niż w Loewen Prise, bardziej słodki, bardziej ostry, mniej mdły, wyraźniejszy. Mentol nie przeszkadza, wręcz podkreśla słodką dominantę anyźu. Tabaka znakomicie orzeźwia, to trzeba jej przyznać, nie ma nic lepszego w upalny dzień niż szklanka wody i zażycie Tucky. Tytoń bardzo słabo wyczuwalny.
Zmielenie: dość drobne, kolor: brąz, wilgotność:nie jest całkiem sucha, zapach przed zażyciem: zapowiedź tego co czeka nas po zażyciu.
Tabakę tę pakowano do wielu różnych tabakier, bardzo dawno temu do tabakier plastikowo-skórzanych, później skórę zastąpiła nalepka z imitacją szycia i złotym napisem, zmieniała się pojemność tabakierki. Mój egzemplarz mieści 3,5 g proszku, jest to malutki pudełeczko, tabakę dozuje się poprzez obrót pierścienia, bok srebrny, tył czarny z naklejką z ostrzeżeniem, przód naklejka ze złoto-srebrnym napisem "tucky snuff", imitacja szwów na naklejce. Pudełeczko dość funkcjonalne i trzeba przyznać, że ładne.
Podsumowanie o tabace
-ładne pudełeczko
Szwedzka moc w Polskim nosie
Droga wojewódzka 395, odcinek Wrocław-Strzelin. Przejeżdżający kierowcy co chwila patrzyli z politowaniem na parę młodych rowerzystów jadących bokiem drogi, z obładowanymi plecakami przeróżnymi rzeczami - od śpiworów, przez wodę, aż po sportowy łuk.
Tak, jak się zapewne domyślacie byłem jednym z tych rowerzystów.
Wyruszyliśmy z Wrocławia z nie lada zapasem - oprócz smakowitych nabytków Poeshl'a w swym arsenale posiadaliśmy rówinież produkty Paul'a Gotard'a oraz jeden, cudowny wyrób firmy Swedish Match - Tucky.
Podczas jazdy między polami a zasuwającymi 100 km/h samochodami, dobry snuff i zimna krew to podstawy psychicznej równowagi. Na pierwszym postoju trzeba było zadecydować - naturalna porzeczka, mentolowe kopnięcie, miętowa pasta do zębów czy... Tak, anyżowa esencja mocy i smaku była dobrym wyborem. Lecz co to? Opakowanie nie chce się otworzyć. Sapie, bucham, dycham i wreszcie po 5 minutach trudzenia się z opakowaniem, udało się je otworzyć. Snuff!
W pierwszej chwili odczułem mocny posmak czegoś co kojarzyło mi się z Kensington'em tej samej firmy, lekki, jakby kwiecisty posmak oraz delikatne pieczenie w nosie. Lecz w następnej chwili odczułem mocny, smakowity, leciutko pieczący smak ANYŻU. Tak, to nie był zwykły anyż, lecz pyszny, najlepszy ANYŻ ;) I nagle... Seria kichnięć która potem nastąpiła była piękna. Świetnie przeczyściła mi śluzówkę ;)
Podsumowując - Tucky to moim zdaniem najlepszy anyż w tabace jaki jest. Minus jest - zmieniono opakowanie i jest cena 12zł za 3,5 gram. Smuci, ale ta esencja jako jedna z niewielu jest tego godna. Polecam i pozdrawiam z wiejskiej szosy, Pier ;)
Podsumowanie o tabace
-Sucha, lecz pomimi to nie spływa do gardła i jest nieco inna w suchości od angielskich WOS-ów,
-Mocne zamknięcie,
-Jedna z mych ulubionych tabak ;)
-Małe opakowanie,
-12zł za 3,5 gram bije po kieszeniach ;/
Wspomnień czar
Zawsze gdy czuję anyżową woń, przed oczami stają mi szczenięce lata. Te najszczęśliwsze czasy, kiedy jeszcze nie wiedziałem czym są używki. Czasy w których dorosłość, wydawała mi się jakaś abstrakcyjna, jakby mnie nie dotyczącą. No ale co to ma do jasnego groma wspólnego z anyżem? Już tłumaczę i objaśniam. Miałem wujka(w sumie to nadal mam) mieszkającego w Niemczech. Gdy przyjeżdżał te parę razy w roku do Polski, zawsze mnie i brata rozpuszczał jak dziadowski bicz, przywożąc słodycze na widok których ślina kapała mi z paszczy. Wśród tych niemieckich rarytasów były też żelki Haribo. Wprost je ubóstwiałem, ale... nienawidziłem z całego serca tych czarnych-anyżowych. Pałałem do nich taką niechęcią, że zakopywałem je w piaskownicy. Wraz z upływem lat diametralnie jednak zmieniłem zdanie o tym aromacie(głównie za sprawą anyżówki).
Tucky zamówiłem nie tylko ze względu na lubiany przeze mnie aromat, ale też śliczną tabakierkę. Plastikowe pudełeczko mieści w sobie zaledwie 3,5 g. Górny jego "blat" jest srebrny, natomiast dolny czarny. Zastosowano tu patent identyczny jak w małych Ozonach. Dzieło Swedish Match jest jednak bez porównania ładniejsze od tych Poschlowskich. Wszystko za sprawą doskonale dobranej kolorystyki. Czarne tło i dumnie prezentujący się na nim złoty napis "Tucky Snuff". Do tego koniecznie trzeba wspomnieć o biegnącej wokół etykietki imitacji szycia.
Proszek jest drobno zmielony, ciemnobrązowy i raczej mało wilgotny. Nawet po zbliżeniu nosa do puzderka daje się wyczuć aromat tabaki.
Po zażyciu czujemy rzecz jasna zapach anyżu, który po chwili rozgałęzia się jednak na pomniejsze, odrobinę słabiej wyczuwalne smaczki. Delikatna słodycz, przywodząca na myśl miód, przyjemnie łechta ścianki nosa. Inna gałąź wyrastająca z tego anyżowego pnia, to bliżej niezidentyfikowane ziołowo-korzenne zapaszki. Mało tego. Kiedy wydawałoby się, że Tucky już niczym nie może zaskoczyć, przelotem pojawia się mentol. Na szczęście jego ilość jest na tyle nieznaczna, że nie zagłusza pozostałych nut zapachowych, tylko wnosi powiew świeżości.
Praktycznie każde zażycie tego specyfiku sprawia, że na chwilę odpływam myślami, a na moim obliczu gości uśmiech. Ten anyżowy aromat stanowi dla mnie pewnego rodzaju wehikuł czasu do dzieciństwa, pozwala się na krótką chwilę oderwać od rzeczywistości. I za to chwała Swedish Match.
Podsumowanie o tabace
-wielowątkowość
-elegancka, stylowa tabakiera
-nie "przejada się"
Tucky - pyszny anyż
Jeden z moich znajomych, który również należy do klanu tabaczkników wszedł w posiadanie dużej ilości tej tabaki. Jeśli dobrze pamiętam, to dostał od kogoś z Niemiec całą paczuszkę. Na pierwszy rzut oka: ładne opakowanie. Czarne ze złotym napisem. Troszkę niepraktyczne szukanie dziurki, ale wytrzymałe, gumowe, w zasadzie same plusy. Sypię - drobna, sucha miła odskocznia od "grubiańskich" Niemców. Smak: bardzo przyjemny, słodki anyż. W przypadku bardzo częstego używania może troszkę po niej mdleć. Bardzo fajna odskocznia dla tabak poeschl-owskich. Polecam.
Podsumowanie o tabace
- odświeżająca
- przyjemna`
Tucky
Opakowanie estetyczne, plastikowo metalowe z naklejką imitującą skórę z tłoczonym deseniem. Kształt i otwieranie takie samo jak w małych metalowych Ozonach. Czasem tylko blokady przed przypadkowym otwarciem działają aż za dobrze, przypuszczam że z czasem jednak się wyrobią.
Zmielenie dosyć drobne, ale nie jest to z pewnością pył. Tabaka nie leci prosto do gardła i nie spływa.
Aromat mógłbym porównać coś między Lowenem a Edel Prisem. Od Lowena jest słodszy, anyż śmiało przebija się przez mentol, słodyczy dodaje coś podobnego jak znalazłem w Rumney`s Export, coś podobnego do miodu. Edel Prise jest jednak wiele słodszy a anyż zdecydowanie jest na pierwszym planie.
Zmielenie, lekkie orzeźwienie i średnia moc sprawiają, że tabakę mogę śmiało polecić wszystkim, zwłaszcza wielbicielom anyżu.
Więcej zdjęć znajduje się w mojej galerii.
http://www.top25snuff.com/pl/zdjecia-tabak-galeria/photo.html?albumid=18&userid=676#photoid=462